listopada 2013

4

Politechnika

Posted on czwartek, 7 listopada 2013

Mój kurs pomału dobiega końca, a ja tutaj nawet słowem nie wspomniałam o mojej szkole! Ach, ten czas za szybko leci coś ostatnio!
Zacznijmy od tego, ze przez dość długi czas nie mogłam znaleźć normalnej pracy, postanowiłam więc zdobyć tutejsze kwalifikacje. Wybór szkoły był dość oczywisty - zadecydowała po prostu kwestia dojazdu ;) Szkoła ma w nazwie 'Community Polytechnic' i jest jedną z największych tego typu instytucji w NZ. Ta 'politechnika' dotyczy rożnorodności kierunków i kursow oferowanych przez szkołę. Można się tu uczyc na kilkumiesięcznych kursach, rocznych programach kończących się dyplomem i studiów licencjackich czy podyplomowych.  Można tu zdobyć kwalifikacje w wielu różnych dziedzinach- od typowo budowlanych, przez fryzjerstwo i kostmetykę, turystykę i gastronomię, biznes i zarządzanie, informatykę, administrację biurową, język maoryski po ratownictwo medyczne i pielęgniarstwo! ufff... dużo tego ;)


Kursy odbywają się w kilku kapmusach, ten mój jest największy i całkiem, całkiem przyjemny. Do dyspozycji uczniów jest kafeteria gdzie można zjeść coś ciepłego, pograć w ping-ponga, billard czy pobrzdąkać na pianinie. Dostępne są mikrofalówki, filtrowana woda i wrzątek. W bibliotece jest dostęp do komputerów, a na terenie kampusu można skorzystać z pomocy lekarza, pielęgniarki, konsultanta zawodowego, centrum studenckiego czy centrum pomocy nauki. Wszystko to aby pomóc studentom w wykorzystaniu w jak największym stopniu potencjału studentów. Część osób z tego korzysta, część zdecydowanie powinna ;)

Widok z biblioteki
Kursy są kierowanie głównie do osób, które z różnych powodów potrzebują zdobyć kwalifikacje ( od tych najniższych- dla osób które rzuciły szkołę i tych podyplomowych).  Czy to właśnie wspomniana młodzież, która nie dokończyła liceum, osoby które są bezrobotne od dłuzszego czasu, matki chcące wrócić do pracy, osoby które zostają wysłane na kurs przez rząd aby móc kontynuowac pobieranie zasiłków, imigranci czy po prostu tacy którzy muszą lub chcą sie przekwalifikować. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Szkoła jest 'na zaliczenie' czyli nie ma ocen, na moim kursie nie ma też egzaminów- po prostu zaliczamy po kolei przedmioty programowe. Nauczyciele są bardzo elastyczni, dostosowują sie do potrzeb grupy, nie zapominając jednak o tych przypadkach gdzie ktoś jest szybszy czy znacznie wolniejszy od innych. Przedmioty są całkiem przydatne, praktyczne i uważam, że skorzystam z tych nauk ;) Do minusów zaliczę trochę za wolne tempo i zbyt dużą ilość osób które są mało zainteresowane nauką. A także fakt, że szkoła musi utrzymać odpowiedni poziom osób zdających, aby utrzymać dotacje... czyli przepycha się osoby, które nie powinny tutaj wogóle być. Aby zdobyć certyfikat należy zdobyć połowę punktów (credits) co tak na prawdę oznacza że trzeba się bardzo postarać, żeby tego kursu nie zaliczyć...


Z drugiej jednak strony- po zakończeniu kursu, jeżeli mam odpowiednią ilość punktów dostaje się też oficjalny, rządowy certyfikat potwierdzający dane umiejętości. Dzięki temu potencjalny pracodawca wie czego moze się po mnie spodziewać i co powinnam umieć. Poza tym wiecie- jak któś chce się czegoś nauczyć to się nauczy pomimo wszelkich przeciwnosci ;)