marca 2014

0

Kartonowa katedra w Christchurch

Posted on wtorek, 25 marca 2014

Dzisiaj trochę odmiennie bo o budynku, którego na oczy jeszcze niestety nie widziałam, chociaż dużo o nim słyszałam. Wspominam o nim bo architekt, który go zaprojektował właśnie został nagrodzony Nagrodą Pritzkera -czyli 'noblami' architektury.

Mowa oczywiście o tymczasowej katedrze w Christchurch - tutaj nazywana Cardboard Cathedral i jej architektcie Shigeru Ban. Stara katedra była jednym z bardziej znaczących zabytków w NZ. Została niestety powaznie uszkodzona podczas trzęsienia ziemii w 2011 r. Zaczęto prace rozbiórkowe, które na chwile przerwał proces sądowy. Sędzia zdecydował, że diecezja ma prawo do rozbiórki i prace zostały kontynuowane.

Shigeru Ban zaoferował swój talent w ramach pro bono. Katedra charakteryzuje się głównie użyciem nietypowego materiału jak na budynek - kartonu. Architekt chciał, żeby był to główny materiał, niestety lokalni producenci nie mogli wyprodukować odpowiedniej grubości tub kartonowych. Niemniej jednak obok stali i drewna, karton jest ważnym składnikiem budynku. Kartonowe filary są tez odpowiednio zalaminowane i wzmocnione. Ozdobną funkcję pełnią witrażowe trójkąty.

Moim zdaniem to świetny i bardzo ciekawy projekt. Katedra oczywiście ma swoich zagorzałych zwolenników jak i przeciwników, ale wiadomo- wszystkim się nie dogodzi. Mam nadzieję, ze uda mi się ten budynek zobaczyc na żywo :) Teoretycznie jest to budynek tymczasowy chociaż wiadomo jak to jest z projektami tymczasowymi...



Zaproszę Was jeszcze na afrykańskie cukierasy organizowane przez Agness in Africa...

..i przypomne o moim ;) Widziałam dzisiaj kilka fajnych kiwuskich gadżetów ale na razie cukierasy same w sobie pozostana moją słodka tajemnicą ;)


5

Setny post i kiwuskie candy

Posted on poniedziałek, 17 marca 2014

Kiedy zakładałam bloga byłam pewna, że po kilku tygodniach mi się znudzi. Faktycznie tak się stało i miałam dłuższą przerwę, ale wróciłam :) Teraz posty pojawiają się w miare regularnie i jak na razie nie brakuje mi pomysłów na nowe. Dzisiejszy jest okrągły bo setny i postanowiłam to uczcić małym candy :)

Zasady są proste. Proszę o zostawienie komentarza pod tym postem z sugestiami o czym chcielibyście tutaj poczytać :) Nie pogniewam się jak gdzieś poinformujecie o candy - czy to na blogu czy fejsbuku. Miło mi też będzie jeśli zostaniecie obserwatorem bloga, ale do niczego nie zmuszam ;)

Co można wygrać? Na pewno sporą dawkę nowozelandzkich słodyczy :) Jeżeli macie ochotę na kiwuskie smaki to zapraszam do przyłączenia się do zabawy. W paczce znajdzie sie też kilka mniejszych i większych rzeczy związanych z NZ które na chwilę obecną pozostaną niespodzianką :D
Zgłoszenia przyjmuje do 17 kwietnia.

Pozdrawiam i zapraszam do zabawy!

1

Arrowtown

Posted on piątek, 14 marca 2014

Arrowtown to przeurocze małe miasteczko leżące 20 km od Queenstown, a jego powstanie jest ściśle powiązane z odkryciem samorodków złota w pobliskiej rzece Arrow w 1861r. Zaczęła się gorączka złota. W przeciągu kilku lat pojawili się nowi osadnicy zarówno z Europy jak i z Chin. Jak to często bywa, złoto w końcu się skończyło. W latach 60-tych miasteczko było prawie wymarłe na szczęście teraz przeżywa swój renesans. Jest to popularne miejsce odwiedzin przez turystów.

Jednym z miejsc, które trzeba ponoć trzeba koniecznie zobaczyć jest tutejsze muzeum i galeria. My niestety z powodu braku czasu odwiedziliśmy Arrowtown w niedzielne popołudnie. Niestety bo wszystko oprócz pubów zamyka się wtedy o 17 więc tylko przespacerowaliśmy się dookoła, zrobiliśmy przystanek na drinki i wróciliśmy do Queenstown po 2 godzinach. Szkoda, bo dużo dobrego słyszałam właśnie o tym muzeum. Poza tym znajduje się tu też studio fotografii historycznej i można sobie zrobić zdjęcia z epoki. Ale wierzę, ze jeszcze uda mi się tam wrócić.

Miasteczko to tak naprawdę jedna główna aleja i kilka uliczek bocznych. Budynki są przeurocze
i zachowany jest ich historyczny wygląd.
 Nie mogłam się oprzeć czerwonej budce. Z drugiej strony wierzę w to, ze każdy musi miec przynajmniej jedno głupawe zdjęcie z każdego wyjazdu.

1

Queenstown ciąg dalszy. Gondola

Posted on wtorek, 4 marca 2014

Jedną z rzeczy które można zrobić będąc w Queenstown jest przejażdżka gondolą, czyli po prostu kolejką wagonikową. Wjeżdża się na szczyt Bob's Peaks, który znowu jest zrośnięty z górą nazwaną na cześć Bena Lomonda. Na szczycie znajduje się kilka różnych atrakcji - restauracja, sklepy z pamiątkami, firmowy sklep Jelly Belly (cukierków w przeróżnych smakach podobnych kształtem do fasolek). Można tutaj też zorganizować paralotnię, pojeździć na torze saneczkowym i po prostu pochodzić po górach. Znajduje się tutaj kilka szlaków, niestety większość z nich przeznaczonych jest na całodniowe wyprawy, a my mieliśmy o wiele mniej czasu.
Część naszej trasy wiodło poprzez las. Taki typowy sosnowy las. Po przeczytaniu tablic informacyjnych okazało się, że ten gatunek sosny został sprowadzony tutaj z Europy i bardzo mu się tu spodobało. Na tyle, że rozrósł się na okoliczne wzgórza i niestety zaczął stwarzać zagrożenie dla lokalnych, endemicznych roślin. Turyści, którzy spacerują tymi szlakami proszeni są o wyrywanie sadzonek jeżeli się na nie trafi. Na zdjęciach widać te ciemnozielone drzewa na wzgorzach.
Trafiliśmy też na całe grono muchomorów. Rosły jak głupie jeden na drugim! Udało nam się też spotkać kozice, niestety zdjęcia wyszły bardzo kiepskie :/
Po tym jak się zmęczyliśmy chodzeniem przyszła pora na zabawę, czyli Luge. Po naszemu - tor saneczkowy. Tory w zasadzie są dwa. Jeden łatwiejszy, z łagodnymi zakrętami, drugi trudniejszy i bardziej ekscytujący. Fajnie jest się tak grupowo pościgać :) Mała wskazówka - z bilecie łączonym można wykupić 5 zjazdów wraz z gondolą, co jest bardzo korzystne cenowo. Kupowanie pojedyńczych zjazdów na stacji na górze jest już zdecydowanie mniej opłacalne.  Swoją drogą - próbowaliśmy przechytrzyć system i kupiliśmy bilety w jednej z informacji turystycznej aby uniknąć kolejek przy kasach na gondoli... Taaaa... bilety wciąż trzeba było zeskanować i spędziliśmy prawie 15 minut w kolejce :/
To jeszcze nie koniec postów o Queenstown, chociaż pomału zbliżam się do końca ;)