Tak sobie pomyślałam, że skoro było już o tym czego mi brakuje i co lubię w NZ, to wypadałoby by też napisać o tym co mi się tutaj nie podoba. Bo wiecie- NZ zazwyczaj opisuję w superlatywach, ale to wcale nie oznacza, że to kraina mlekiem i miodem płynąca!
- Ceny żywności. To że ceny są wyższe niż w PL rozumiem. Rozumiem też fakt, że import towaru na 'koniec świata' też kosztuje. Ale nie jestem w stanie pojąć dlaczego mięso i ryby są tak cholernie drogie! Wody tutaj pod dostatkiem, ryb nie brakuje, a owiec jest więcej niż ludzi, podobnie pewnie jest z bydłem. A ceny takie jakbyśmy byli na księżycu!
- Wszechobecnej otyłości. Połowa Kiwusów ma nadwagę, a 1/4 Kiwusów jest otyła - zaskoczeni? Częstym widokiem tutaj jest duża mama z bardzo dużym dzieckiem w sklepie, a w koszyku chipsy, cola i mrożone dania w 3 minuty. I żeby nie było- nie mówię tu o lekkiej nadwadze czy masywnej budowie ciała, ale o osobach, które ledwo chodzą, zajmują 2 miejsca w autobusie czy pociągu czy mają problemy z np. przejściem przez drzwi bo się po prostu nie mieszczą. A to nie jest niestety rzadki widok.
- Niechlujność. W poprzednim poście pisałam o tym, że lubię kiwuski luz. Niektórzy niestety przesadzaja z tym i przekraczają granice schludności. Bo cokolwiek człowiek zakłada na siebie wg mnie powinno być czyste i bez dziur. A tutaj widuję często kobitki w dziurawych rajstopach czy facetów w brudnych koszulkach. Podarte spodnie? Czemu nie? Buty, które się rozpadają? Jak najbardziej! A chodzenie baz butów już kompletnie nie rozumiem i zawsze się wkurzam jak mój chłopak tak robi....
- Kierowcy. Wiecie po co są kierunkowskazy w NZ? Po to żeby je włączyć od czasu do czasu, najczęściej w najmniej oczekiwanym momencie, tak dla zabawy. Bo na pewno nie po to żeby zasygnalizować komuś, że chce się skręcić albo zjechać z ronda. Światła to też kolejny niepotrzebny gadżet, a honor wymaga tego, żeby zrobić co tylko się da żeby Cię nikt nie wyprzedził- nie ważne, że jedziesz 40 km/h na drodze z limitem 80 czy 100km/h. A potem ludzie się dziwia, że boję się tu jeździć!
- Imigranci. Nie ma to jak imigrantka narzekająca na imigrantów ;) Ja się uznaję za dobry rodzaj imigranta- lubie kraj, znam język, jestem otwarta na poznawanie nowych ludzi i tak poludzku się asymiluję ;) Natomiast jest tutaj całkiem spora grupa imigrantów z krajów azjatyckich, którzy obracają się tylko w swoim towarzystwie, po angielsku mówią słabo albo wcale i kompletnie nie interesują sie krajem w którym mieszkają.
I to w sumie tyle :) Pewnie na siłę mogłabym dobić do 10 punktów, ale musiałabym się dobrze zastanowić.