Moje pierwsze wybory
Posted on wtorek, 30 września 2014
W ostatnią sobotę 20 września odbyły się w NZ wybory parlamentarne - pierwsze w których mogłam głosować więc byłam bardzo podekscytowana. Jak to tutaj wszystko wygląda?
W Polsce proces głosowania znam dość dobrze - pracowałam w komisjach wyborczych praktycznie na każdych wyborach przed przyjazdem do NZ. Nie trzeba się specjalnie rejestrować do głosowania, ale można jedynie głosować w dniu wyborów i to w swojej komisji wyborczej. Można oczywiście otrzymać papierek uprawniający nas do głosowania w innym rejonie, ale wymaga to od nas zaangażowania naszego czasu aby to załatwić (a komu tak na prawdę się chce?) W momencie gdy przez przypadek zaznaczymy zły kwadracik mamy pecha - jeżeli spróbujemy go zamazać głos będzie nieważny.
W Nowej Zelandii jest trochę inaczej. Po pierwsze, aby móc głosować musimy zarejestrować w spisie wyborców. Na kilka miesięcy przed wyborami każdy dorosły Kiwus i rezydent otrzymał list, a w nim formularz do wypełnienia gdzie musieliśmy podać lub potwierdzić nasze dane. Tutaj tez możemy ewentualnie zdecydować się na glosowanie 'specjalne' jeżeli mamy korzenie maoryskie. Oznacza to ze zamiast na normalnych kandydatów, grupa ta glosuje na maoryskie miejsca w parlamencie. Na kilka tygodni przed dostaliśmy kolejny list z instrukcjami gdzie i jak głosować, na kogo można głosować w danym okręgu oraz kartę do łatwego głosowania - taki mały kawałek papieru który wystarczy pokazać komisji wyborczej i nie trzeba nawet ze sobą mieć dowodu czy paszportu.
Po drugie, zagłosować można wcześniej niż w dniu wyborów. W tym roku miejsca do wcześniejszego głosowania otwarte były chyba 2 tygodnie przed. Nie ma tutaj też ścisłych podziałów na rejony i wymogu głosowania w wyznaczonej komisji.
Po trzecie w NZ mamy dwa głosy - głos partyjny i na kandydata. Na zdjęciu poniżej widać moją kartę wyborczą. Po lewej stronie mamy listę partii politycznych na które można głosować. Po prawej listę kandydatów z naszego regionu. Jak przez przypadek zaznaczymy zły kwadracik to nie ma problemu - wystarczy wrócić do komisji i poprosić o nowa kartę.
Parlament w NZ składa się z 120 posłów. 71 miejsc w parlamencie odpowiada 71 regionom wyborczym (wlicza się w nie głosy specjalne "maoryskie") natomiast 49 miejsc dzielone jest proporcjonalnie do liczby głosów pomiędzy partiami które uzyskały więcej niż 5% głosów.
Poza wynikami największym problemem omawianym w wiadomościach była frekwencja. Ponoć był to jeden z najniższych wyników w historii glosowania w NZ i wynosił... 77%. W Polsce gdzie notorycznie glosy oddaje mniej niż polowa ludzi taki wynik byłby niesamowity. Tutaj uznawany jest za porażkę i zaczęły się dyskusje jakby tu jeszcze bardziej ułatwić glosowanie. Może glosowanie online? Może zrobić tak jak w Australii, ze glosowanie jest przymusowe i unikanie glosowania może skończyć się grzywna? A może bardziej edukować nowych rezydentów, żeby brali czynny udział w życiu publicznym kraju w którym mieszkają?
Jakie są moje przemyślenia na temat wyborów? Podoba mi się to, ze administracja idzie ludziom na rękę i glosowanie jest na prawdę bezproblemowe. Lubie tez fakt tego, ze mieszkam w kraju w którym ludzie w większości glosują ;) Z drugiej strony miałam taki sam problem jak w Polsce - nie miałam na kogo glosować!!! Co z tego ze były kampanie wyborcze, jak większe partie skupiły się tylko na praniu brudów, wytykaniu błędów innym i generalnie ich postulaty i plany były w większej mierze przemilczane. Kilka małych partii za to się wykazało i skupiło się na swoim programie, ale oczywiście większość ludzi woli szopki wyborcze zamiast informacji. Ale ja zawsze uważałam, ze glosować należy, nawet jeżeli oznacza to wybór mniejszego zła ;)
Fajnie ze tak angażujesz się w sprawy kraju którym mieszkasz :) ja tez mam zamiar głosować w Angli, wielu Polaków niestety tego nie robi.
OdpowiedzUsuńSuper, ze w ogole moglas glosowac :) ja we Francji niestety nie moge, dopoki nie mam obywatelstwa...
OdpowiedzUsuń